W sobotę, 8 lipca prezydent Andrzej Duda nawiedził Bochnię, zachęcając do badań profilaktycznych w ramach zainicjowanego przez siebie projektu „Zdrowe życie”. Jak czytamy na stronach Radia Kraków, akcja jest efektem „rekomendacji ekspertów prezydenckiej Rady ds. Ochrony Zdrowia, podkreślających, że stan zdrowia Polaków po pandemii COVID-19 wymaga pilnej poprawy”. To miło, że prezydent próbuje w ten sposób naprawić śmiertelny „błąd” swój i swojego ugrupowania, kiedy to w okresie „plandemii” Polacy zostali praktycznie pozbawieni dostępu do opieki medycznej.
Podczas swej wizyty, jak czytamy, prezydent zwracał uwagę, że w obecnych czasach „często mamy do czynienia z chorobami onkologicznymi i chorobami krążenia” – a te ostatnie „są niestety najczęstszą przyczyną zgonów wśród Polaków”; na drugim miejscu są właśnie choroby onkologiczne.
No i właśnie – to szczególnie pacjenci onkologiczni, których wizyty, zabiegi odwołano w czasie „plandemii” – otrzymali ze strony rządów PiS, ale też i większości parlamentarnej – wyrok śmierci. Nie inaczej było w przypadku chorych na choroby krążenia, którzy aż do zgonu czekali na wynik „testu”. Przypomnijmy, że rządy te doprowadziły do około 200 tysięcy nadmiarowych zgonów, najwięcej od czasów II wojny światowej, zgonów ludzi pozbawionych dostępu do opieki medycznej, wystraszonych, skazanych na znachorstwo „teleporad” i walenie kijem w parapet przychodni zdrowia. Umarło w ten sposób wielokrotnie więcej osób niż na sam „covid” – a jeżeli już u kogoś za pomocą wadliwych testów stwierdzano obecność wirusa-celebryty, to w statystykach umierał na wirusa, a nie na którąś z „chorób współistniejących”, jak chociażby nowotwory czy choroby układu krążenia właśnie.
Ten swoisty „narodowy program eutanazji” forsowany był przez rząd PiS z naruszeniem i ze złamaniem prawa w wielu kwestiach, co podkreślały potem wyroki sądów. Wprowadzono też stan nadzwyczajny bez jego wprowadzania, pogwałcono konstytucję, przymuszano ludzi do noszenia na twarzach szmat, które przed wirusami nie chroniły, bezprawnie zamykano całe branże gospodarcze i pewnie tak tkwilibyśmy w tym totalitaryzmie dalej, gdyby nie Władimir Putin – z dnia na dzień zalew milionów obywateli Ukrainy, nie sprawdzanych na polskich granicach pod żadnym względem sprawił, że mniemana „plandemia” nagle ustała.
Dlatego cieszymy się bardzo, że prezydent Andrzej Duda, który miał dość okazji, by zatrzymać szaleństwo swojego ugrupowania, wreszcie zrozumiał swój błąd i teraz próbuje go naprawić zainicjowanym przez siebie profilaktycznym programem, tym samym niejako rozpoczynając przedwyborcze tourne po miastach i miasteczkach, z Bochnią włącznie. Przy udziale swojej świty. Jednak za całe to „koronawirusowe” szaleństwo nikt nie poniósł dotąd odpowiedzialności, a obecne „badania profilaktyczne” „błędu” tego nie naprawią, tak jak nie przywrócą życia tym dwustu tysiącom Polaków i są im równie przydatne, jak umarłemu kadzidło. Przy czym przy słowie „błąd” używamy cudzysłowu, bo dopiero rzetelne, uczciwe śledztwo mogłoby wykazać, ile w „błędzie” było błędu i obłędu, a ile celowego działania i z czyjej strony.
Póki co, cieszymy się, że prezydent Andrzej Duda, inicjując akcję profilaktyki, może nie wprost, ale pośrednio się do tego błędu przyznaje. Choć w szerszym kontekście, słuszna skądinąd inicjatywa ma w sobie coś z cynicznego tańca nad grobami uśmierconych ludzi, za których zgony to tańczący ponosi cząstkę odpowiedzialności, a teraz jeszcze oczekuje – nie wiem, poklasku?, wdzięczności?
My Polacy, oczekiwalibyśmy jednak czegoś więcej. Jakiegoś zadośćuczynienia. Czy na początek – jednego zwykłego, ludzkiego, katolickiego słowa: przepraszam. I proszę o wybaczenie…
Zapraszam na stronę Bochni z Bliska, na której znajduje się fotorelacja: https://bochniazbliska.pl/wydarzenia/prezydent-andrzej-duda-odwiedzil-bochnie-duzo-zdjec/?fbclid=IwAR0XJjoO4KslvBIbCqMbUE7HM5kLAYLD_Ew-9pDXZMZNp11ztswsNq4W8sA